World News

Visła lubi brąz. Przyjmujący bydgoskiej ekipy: Magia tego miejsca robi swoje

– Zaczynamy sezon przed PlusLigą, a kończymy po niej. Poza nami dłużej grają praktycznie tylko 4 zespoły, które walczą w turnieju finałowym o awans do I ligi. Sezon jest ciężki i długi, ale takie są jego uroki. Mimo wszystko dużo lepiej jest grać do końca i walczyć o medale, niż kończyć go w marcu i spaść do II ligi – powiedział przyjmujący Visły Proline Bydgoszcz, Tomasz Polczyk. 

 

Visła lubi brąz

Kolejny sezon Visła zakończyła z brązem I ligi. Chyba śmiało można powiedzieć, że Bydgoszcz lubi brąz, bo to czwarty taki medal z rzędu tej drużyny?

Tomasz Polczyk: Myślę, że trafne jest stwierdzenie, że Visła lubi brąz, aczkolwiek wydaje mi się, że akurat ten medal jest szczególny, bo raczej nikt nie zakładał, że w tym składzie uda nam się zająć trzecie miejsce po raz czwarty z rzędu. Widać jednak, że magia tego miejsca robi swoje.

 

No właśnie, skład został mocno odmłodzony. Visła sięgnęła po zawodników, którzy nie za bardzo byli widziani w innych klubach, a jednak pokazaliście charakter w tym sezonie.

– Przed sezonem byliśmy zespołem dużych znaków zapytania. Każdy z zawodników, który pojawił się w Bydgoszczy, miał dużo do udowodnienia. Było widać, że każdy z nas walczył o przynależność do tego zespołu. Mieliśmy fenomenalne miejsce do pracy. Nie boję się powiedzieć, że nasz sztab szkoleniowy to najlepsi specjaliści w tej lidze, zaczynając od trenera Masnego, przez trenera Tomka Stasiaka i drugiego szkoleniowca – Adiego. Mieliśmy warunki do pracy na najwyższym poziomie. Myślę, że wykorzystaliśmy to w 100%.

 

Z trenerem na boisku

A jak grało się Panu wspólnie z trenerem Masnym na boisku?

– Będę mógł opowiadać swoim dzieciom w przyszłości, że miałem okazję grać wspólnie z trenerem Masnym. Jest to super sprawa. Trener pomagał nam w treningach od momentu przejścia Damiana Czetowicza na przyjęcie z rozegrania. Mieliśmy więc możliwość trenowania z nim, ale wiadomo, że mecze rządzą się swoimi prawami. Nie mieliśmy czasu na zgrywanie się, ale Michal Masny jest specjalistą w swojej dziedzinie. Niezależnie od tego czy trenował regularnie, czy też nie, to w dalszym ciągu i tak prezentuje zupełnie inny poziom rozgrywania i prowadzenia gry.

A która bitwa o brąz według pana była ważniejsza – ta wygrana w Chełmie, czy ta w waszej hali, która powodowała, że nie musieliście jechać do Chełma na kolejne spotkanie?

– Ten sezon był bardzo długi. W każdym zespole pojawiały się jakieś kontuzje, ale nas wyjątkowo w nim dziesiątkowały. W sobotnim meczu chcieliśmy postawić kropkę nad „i”, aby nie wracać już do Chełma. To była dla nas największa motywacja. Ogólnie uważam, że cięższy mecz rozegraliśmy w Chełmie. Tam atutem Arki jest hala i miejscowi kibice. U siebie gra świetnie. Mimo że błyszczała na zagrywce przez cały sezon, to nam udało się cierpliwą i mądrą grą doprowadzić do zwycięstwa. U siebie chcieliśmy zakończyć całą rywalizację, więc podchodziliśmy do tego meczu bardzo mocno skoncentrowani. Wiedzieliśmy, że musimy jeszcze wykonać swoją robotę, aby móc świętować zajęcie trzeciego miejsca w lidze.

No właśnie, sezon był długi, więc pewnie w końcówce oba zespoły „jechały już na oparach”?

– Podobał mi się komentarz jednego z ekspertów w meczu BBTS-u z MKS-em, który powiedział, że dziwne jest, że w I lidze sezon kończy się dużo później niż w PlusLidze, w której kontrakty podpisywane są już od grudnia czy stycznia. Trudno więc jest budować skład beniaminkowi PlusLigi. My zaczynamy sezon przed PlusLigą, a kończymy po niej. Poza nami dłużej grają praktycznie tylko 4 zespoły, które walczą w turnieju finałowym o awans do I ligi. Sezon jest ciężki i długi, ale takie są jego uroki. Mimo wszystko dużo lepiej jest grać do końca i walczyć o medale niż kończyć go w marcu i spaść do II ligi.

 

MKS poza zasięgiem

A Pana zdaniem w półfinale byliście w stanie bardziej postraszyć MKS Będzin czy był on poza waszym zasięgiem?

– Według mnie w niektórych setach mogliśmy bardziej postraszyć MKS Będzin, ale nie ma co ukrywać, że całościowo był on zdecydowanie lepszy od nas. Musimy te porażki wziąć na klatę i w kolejnym sezonie postarać się o lepszy wynik. Zespół z Będzina gra na wysokim poziomie i zasłużenie zagrał w finale.

Jest Pan zadowolony ze swojej postawy w tym sezonie i z ilości gry na boisku?

– Dla mnie był to kluczowy sezon. Bardzo ciężko go przepracowałem i uwierzyłem w siebie, kiedy dostałem szansę gry od trenera Masnego. Dla mnie były to pierwsze play-off, więc starałem się zrobić wszystko, co w mojej mocy, abyśmy osiągnęli jak najlepszy wynik. Śmiałem się, że trener Masny musiał wejść na rozegranie, aby na lewym skrzydle pojawiło się więcej piłek. Jestem bardzo zadowolony z tego sezonu. Czuję, że rozwinąłem się jako zawodnik. Wiem, że mogę grać jeszcze lepiej. Cieszę się z otrzymanej szansy i z ilości grania, choć wiadomo, że chciałoby się grać jeszcze więcej.

Czyli kolejny sezon też spędzi pan w Bydgoszczy?

– Jeszcze nic nie zostało ogłoszone, więc odpowiedź na to pytanie wolałbym zakończyć delikatnym uśmiechem (śmiech).

 

Zobacz również

Tomasz Polczyk: W drugim secie odezwały się demony z przeszłości

Artykuł Visła lubi brąz. Przyjmujący bydgoskiej ekipy: Magia tego miejsca robi swoje pochodzi z serwisu Strefa Siatkówki - Mocny Serwis.

Читайте на 123ru.net