World News

Olimpijskie koty za płoty siatkarek [komentarz]

Na ćwierćfinale udział w igrzyskach zakończyły siatkarki reprezentacji Polski. Pewnie same liczyły na więcej, ale Amerykanki pokazały im miejsce w olimpijskim szeregu. O ile sama porażka z mistrzyniami olimpijskimi nie jest sensacją, o tyle jej styl już tak. Choć już sam awans do ćwierćfinału można uznać za sukces.   Półfinał nie dla Polek Gdy emocje […]

Artykuł Olimpijskie koty za płoty siatkarek [komentarz] pochodzi z serwisu Strefa Siatkówki - Mocny Serwis.

Na ćwierćfinale udział w igrzyskach zakończyły siatkarki reprezentacji Polski. Pewnie same liczyły na więcej, ale Amerykanki pokazały im miejsce w olimpijskim szeregu. O ile sama porażka z mistrzyniami olimpijskimi nie jest sensacją, o tyle jej styl już tak. Choć już sam awans do ćwierćfinału można uznać za sukces.

 

Półfinał nie dla Polek

Gdy emocje już opadły, jak po wielkiej bitwie kurz, warto napisać kilka słów o występie Polek w igrzyskach olimpijskich. Pewnie same zawodniczki, trenerzy, eksperci, a także kibice odczuwają spory niedosyt po meczu z Amerykankami, bo po cichu wszyscy liczyli na sprawienie niespodzianki, ale i tak warto docenić to, co przez ostatnie lata zrobiła kadra prowadzona przez Stefano Lavariniego. Ćwierćfinał igrzysk olimpijskich, ten sam etap mistrzostw Europy i świata, a na dodatek dwa brązowe medale Ligi Narodów i awans do ścisłej czołówki rankingu FIVB – to wszystko stało się w ciągu ostatnich trzech lat. A przecież w pewnym momencie żeńska kadra była w kompletnej rozsypce i trudno było wierzyć, że w ogóle zagra w igrzyskach olimpijskich.

 

A sam turniej w Paryżu? No cóż… Polki wygrały te mecze, które powinny wygrać. To dało im awans do ćwierćfinału. Jednak już w spotkaniu z Brazylijkami było widać pewne oznaki słabości. Pogłębiły się one w ćwierćfinałowym starciu z Amerykankami, które bezlitośnie wypunktowały najczulsze punkty Polek, którym zabrakło wszystkiego po trochu, aby powalczyć o sprawienie niespodzianki. Po raz pierwszy od października 2022 roku przegrały dwa ważne mecze z rzędu (z Brazylią i USA), przez co marzenia o olimpijskim krążku muszą odłożyć na później. To jeszcze nie był ich czas. Może nadejdzie on za cztery lata w Los Angeles.

 

Zabrakło liderki

Trudno oprzeć się wrażeniu, że tym razem na swoim optymalnym poziomie nie zagrała Magdalena Stysiak, która wcześniej wielokrotnie „ciągnęła” grę biało-czerwonych. W Paryżu zabrakło w polskim obozie armaty, która napędziłaby go do lepszej gry. Ot chociażby takiej, jaką u Turczynek jest Melissa Vargas, zdobywczyni 42 oczek w ćwierćfinale z Chinkami czy serbska gwiazda, Tijana Bosković, która w jednym z meczów grupowych osiągnęła wynik 39 punktów. A Stysiak w starciach z Brazylijkami i Amerykankami łącznie zgromadziła ich 21, a to zdecydowanie zbyt mało, aby dać sygnał koleżankom do walki. Przy jej słabszej dyspozycji ciężaru gry na siebie nie wzięły inne zawodniczki. Momentami próbowała to robić Martyna Łukasik, innym razem Agnieszka Korneluk, ale nie ma co się oszukiwać – jedna środkowa meczu nie wygra. Bez siły ognia na skrzydłach biało-czerwone nie miały czego szukać w spotkaniu z Amerykankami. Dobrze zagrały tylko w bloku, 13 razy zatrzymując nim rywalki, ale to też nie wystarczyło na postawienie się ekipie Kiraly’ego.

 

Magia ćwierćfinału

Polki nie były faworytkami w meczu z Amerykankami, ale w ostatnim okresie wygrywały z nimi ważne pojedynki, by wspomnieć chociażby mecz o brąz Ligi Narodów w Arlington czy starcie w kwalifikacjach do igrzysk olimpijskich. Wydaje się jednak, że tym razem ranga meczu zrobiła swoje, być może nawet je trochę przerosła. Wszak w swoim życiu nie rozgrywały tak wielu meczów o stawkę, jak ich rywalki, które są obecnymi mistrzyniami olimpijskimi. Zapewne siedziała im w głowie możliwość awansu do półfinału. Pewnie bardzo chciały, ambicji odmówić im nie można, ale momentami były bezradne, nie miały pomysłu na dobranie się do skóry Amerykankom, a udane akcje rywalek i własne błędy podcinały im skrzydła i odbierały ochotę do walki. To nie była reprezentacja Polski, do której przyzwyczailiśmy się przez ostatnie lata. To była reprezentacja niepewna i zagubiona. Szkoda, że akurat w takim stylu pożegnała się z rywalizacją w Paryżu, bo na pewno stać było ją na zdecydowanie lepszą grę.

 

Co dalej?

Coś się kończy, ale jednocześnie coś się zaczyna. Więcej w kadrze nie zagra już Joanna Wołosz, ale dalej będzie prowadził ją Stefano Lavarini. Przed nim kolejne wyzwania, a jednym z nich na pewno będzie wprowadzenie młodych, nowych siatkarek do reprezentacji. Trzeba będzie znaleźć nie tylko zastępczynię dla Wołosz, bo nie wiadomo czy jeszcze któraś z zawodniczek nie zakończy kadrowej przygody, ale również rozszerzać konkurencję na wszystkich pozycjach. Zdrowa rywalizacja nikomu bowiem nie zaszkodziła. A sama porażka w ćwierćfinale igrzysk olimpijskich niech wywoła w siatkarkach sportową złość, którą przekują na dobry wynik w kolejnym sezonie kadrowym.

 

Zobacz również

Izabela Bełcik: Widać było podcięte skrzydła

Artykuł Olimpijskie koty za płoty siatkarek [komentarz] pochodzi z serwisu Strefa Siatkówki - Mocny Serwis.

Читайте на 123ru.net