Wnioski po pierwszym letnim sparingu
Za Lechem Poznań pierwszy z czterech letnich meczów towarzyskich w trakcie przygotowań do rundy jesiennej nowego sezonu 2024/2025. Już po pierwszym spotkaniu Niels Frederiksen mógł zobaczyć w co się wpakował. Rozmowami czy klepaniem zawodników po plecach niczego nie wskóra, ta drużyna potrzebuje wstrząsu, wzmocnień i pozbycia się paru piłkarzy, w tym siłą promowanych juniorów bez jakości.
Po pierwszym letnim sparingu tradycyjnie można wysnuć kilka niezobowiązujących wniosków na temat gry Kolejorza oraz poszczególnych piłkarzy. Więcej poniżej.
Wyrównana pierwsza część
Mecz od początku nie zachwycał, pomimo prawie 30-stopniowego upału tempo nie było aż tak wolne, gorzej było już z piłkarską jakością, której nie szło dostrzec. Jako pierwszy zagroził Piast mający w 16 minucie słupek i poprzeczkę. Lech grający w mocnym składzie próbował rozgrywać piłkę po ziemi, do rozegrania w środku pola pokazywał się m.in. Dino Hotić, który w tym celu schodził z prawej flanki. Lechici długo nie umieli stworzyć większego zagrożenia pod bramką Placha, pojedyncze podania Pereiry z prawej strony czy szybkie piłki kierowane do przodu przez Kozubala nie były dla gliwiczan problemem. Poznaniacy pierwszy celny strzał oddali dopiero w 40 minucie (celnie uderzył Filip Marchwiński), od 31 minuty mieli optyczną przewagę, która mogła przynieść gola. W pierwszej, rozczarowującej, ale nie jakoś bardzo słabej pierwszej połowie najbardziej aktywni w naszej drużynie byli Joel Pereira, Antoni Kozubal, Filip Marchwiński i schodzący do środka Dino Hotić. Dopiero w końcówce pierwszej odsłony rozegrał się Kristoffer Velde, który wcześniej był zupełnie niewidoczny. Martwić mogła zachowawcza gra naszej obrony, w tym Michała Gurgula, który kolejny raz pokazał, że nie był i nie jest nowocześnie grającym lewym defensorem czy gra na stojąco Jespera Karlstroma. Szwed nie pasuje do stylu, jaki chce preferować nowy trener, przez 45 minut człapał po murawie oddychając rękawami.
Lech (I połowa): Bednarek – Pereira, Mońka, Milić, Gurgul – Karlstrom, Kozubal – Hotić, Marchwiński, Velde – Ishak.
Proszenie się o gola
W przerwie Niels Frederiksen wymienił cały skład wpuszczając na boisko jeszcze więcej młodych piłkarzy czy Aliego Gholizadeha na dziesiątkę. Lech już w 51 minucie przez pressing i błąd w rozegraniu piłki przez Radosława Murawskiego mógł stracić gola, ale wtedy Bartoszowi Mrozkowi udało się sparować strzał na poprzeczkę. Pressing Piasta, który wiedział, co chce grać regularnie przynosił efekt, Lech nie mając pomysłu na grę gubił się w rozegraniu piłki od tyłu, szczególnie źle wyglądał Maksymilian Pingot. Ten obrońca już wiele razy pokazał, że jest zbyt słaby na Lecha i tak naprawdę nie wiadomo, co on tutaj robi? Pingot miał problemy z podaniem piłki, z grą pod pressingiem, nie kontrolował tego, co dzieje się w polu karnym a raz stracił piłkę, ruszył za rywalem i popełnił faul taktyczny na kartkę. Lech swoją nędzną, bezbarwną grą w każdej formacji prosił się o gola, którego ostatecznie stracił po tym jak Afonso Sousa źle podał piłkę, a Radosław Murawski próbując ją odebrać spowodował rzut karny. Pomimo wskazówek Nielsa Frederiksena piłkarze Lecha Poznań przez wiele minut drugiej połowy grali swoje, grali wolno, przewidywalnie, często Elias Andersson znowu spowalniał grę nie wiedząc do kogo podać. Ponadto Afonso Sousa rozgrywał swój mecz, inny pomocnik Ali Gholizadeh parodiował już grę sprawiając wrażenie piłkarza będącego po „drugiej stronie”, który po wielu urazach boi się o swoje nogi i nie będzie walczył o piłkę.
Lech (II połowa): Mrozek – Czerwiński, Tomaszewski, Pingot, Andersson – Murawski, Sousa – Antczak (80.Gmur), Gholizadeh, Ba Loua – Szymczak.
Przygnębiająca postawa, zasłużona porażka
W sobotę Lech wyglądał lepiej do przerwy niż po przerwie, kiedy stworzył sobie tylko jedną sytuację w 59 minucie gry. Wówczas kontrę napędził Jakub Antczak, przebiegł z piłką kilkadziesiąt metrów, po czym z lewej flanki szedł do środka i podał na prawą stronę do Adriela Ba Louy. Drugi skrzydłowy prostopadłym zagraniem uruchomił Filipa Szymczaka, lecz ten w swoim stylu nie trafił do siatki rywala. Lech Poznań rozegrał dziś słabe spotkanie, w którym nie miał pomysłu na grę. W drugiej połowie poznaniacy wyglądali już identycznie, jak w wielu wiosennych meczach, w których Lech grał wolno, przewidywanie, bez pomysłu i jeszcze miał problem z pressingiem stosowanym przez przeciwnika. Zaraz po straconym golu lechici zwiesili głowy, poddali się, grali nerwowo, bili głową w mur, zaczęły pojawiać się wrzutki do nikogo. Wielu piłkarzy jest po prostu wypalonych, Niels Frederiksen co chwilę próbował coś przekazać zawodnikom, podczas przerw na picie używał do tego nawet tablicy, jednak do tej przegranej drużyny nic nie docierało. W pierwszej połowie zawodnicy jeszcze próbowali coś tam grać, po zmianie stron druga jedenastka kontynuowała już grę z rundy wiosennej wyglądając bardzo słabo pod względem cech wolicjonalnych.
Zbyt słabi
Lech Poznań był dziś słaby taktycznie, piłkarsko, fizycznie i mentalnie. Nie wiadomo nad czym pracował od 20 czerwca, w sobotę jedynie Niels Frederiksen stracił zdrowie widząc nieporadność swojej drużyny grającej własny, nędzny i przewidywalny dla przeciwnika futbol. To naprawdę nie ma sensu, projekt z tymi piłkarzami, w tym z jakimiś juniorami bez jakości nie ma prawa wypalić, nie będziemy grać na wysokiej intensywności m.in. z Ali Gholizadehem. Już pierwszy mecz z Piastem Gliwice pokazał, którzy piłkarze są do szybkiego odpalenia, wystawianie Adriela Ba Louy, Kristoffera Velde czy Alana Czerwińskiego naprawdę nie ma sensu, dawanie szansy Maksymilianowi Pingotowi czy pchanie na siłę niektórych juniorów bez jakości tak samo. Lech Poznań już dawno powinien przeprowadzić zapowiadane transfery, a wtedy byłaby nadzieja na chociaż lepszą grę. Na szczęście dziś Piast Gliwice za bardzo się nie wysilał, dlatego Kolejorzowi udało się przegrać tylko 0:1. W środę, 3 lipca w sparingu z Banikiem raczej nic się nie zmieni, Niels Frederiksen to nie żaden cudotwórca, to tylko zwykły duński trener, który parę lat temu przypadkowo zdobył jedno trofeum w swojej karierze. Lech Poznań potrzebuje wstrząsu i przebudowy, do której powinno dojść zaraz po zakończeniu sezonu 2023/2024 a nie teraz. Teraz kadra powinna być już gotowa, obecnie pachnie już niemal corocznym letnim kryzysem.
Pierwszy letni sparing 2024, sobota, 29 czerwca, godz. 18:00
Lech Poznań – Piast Gliwice 0:1 (0:0)
Bramki: 76.Felix – k.
Asysty: –
Żółte kartki: Velde, Pingot – Felix, Kądzior
Widzów: (sparing zamknięty)
Lech (I połowa): Bednarek – Pereira, Mońka, Milić, Gurgul – Karlstrom, Kozubal – Hotić, Marchwiński, Velde – Ishak.
Lech (II połowa): Mrozek – Czerwiński, Tomaszewski, Pingot, Andersson – Murawski, Sousa – Antczak (80.Gmur), Gholizadeh, Ba Loua – Szymczak.
Rezerwowi: Mędrala, Borowski, Wołowiec, Stankiewicz, Gmur, Brzyski, Wilak.
Kapitanowie Lecha: Ishak, Murawski
Ustawienie Lecha: 1-4-2-3-1
Trenerzy: Frederiksen – Vuković
Stan murawy: Bardzo dobry (równa płyta boiska)
Pogoda: +28°C, pogodnie, upalnie
Miejsce: Czwarte boisko treningowe kompleksu REMES (ul. Parkowa 48, Opalenica)
> Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat) <
The post Wnioski po pierwszym letnim sparingu first appeared on KKSLECH.com.