Figuranci demokracji
Zaczęło się. Musiało się zacząć. Tak to już jest z wyścigami. Zawsze mają start, przeważnie metę, wynik, rezultat, sukces lub porażkę, swoich pewniaków i farciaków, faworytów i niedoszacowanych, zasłużonych i przypadkowych. Problem polega na tym, że demokracja nie jest dyscypliną sportową. A może już jest? Właściwie zasadne wydaje się nawet pytanie, czy wybory prezydenta w kraju takim jak Polska są jeszcze zjawiskiem politycznym, czy już wyłącznie marketingowo-sprzedażowym. Jak w USA, tylko wciąż taniej niż tam.
Znamy już nazwiska kandydatów dwóch głównych sił polityczno-partyjnych. Żaden z nich nie jest liderem politycznym własnej formacji. Bliskie prawdy absolutnej jest stwierdzenie, że raczej obrazują antypody swoich liderów, choć bardziej zdecydowanie uwaga ta dotyczy pisowskiego pomazańca, Nawrockiego. Gdyby zrobić test wzrokowy, jak w niektórych zabawach określających inteligencję, i postawić w jednym rzędzie Jarosława Kaczyńskiego, Przemysława Czarnka, Mariusza Błaszczaka, Beatę Szydło i Karola Nawrockiego, a potem zapytać, który element nie pasuje, nie byłoby żadnej wątpliwości, że to obecny szef IPN. Im bardziej się różni od liderów albo ich akolitów, tym lepiej. I jeszcze nazwanie go przez najbardziej partyjniacką polską partię polityczną kandydatem obywatelskim! Wilk jest owcą! Złodziej sędzią! Maluda wielkoludem!
Murarz piekarzem! Doktor nauk robotnikiem!
Post Figuranci demokracji pojawił się poraz pierwszy w Przegląd.