World News in Polish

Nasz bareizm powszechny

Polacy to naród bezpartyjny, który dość nagle i znacząco potrafi zmienić preferencje

Marek Borowski – senator XI kadencji

 

Pokłócą się w koalicji czy jednak to będzie się trzymało?
– Będą tarcia i czasami jakieś iskrzenia ze względu na to, że ugrupowania tworzące koalicję, poza Koalicją Obywatelską, są partiami o stosunkowo niskim poparciu. Kilkuprocentowym. Pojawia się więc obawa, że mogą spaść poniżej 5%, jeżeli wyborcy o nich zapomną. Dlatego trzeba się przypomnieć. A jak to zrobić? Najlepiej uderzyć pięścią w stół i zawołać: bez nas czegoś tam nie będzie! Ale tragedii z tego powodu bym nie przewidywał. W tej chwili wszystkie partie czekają na zmianę prezydenta. A po jego zmianie trzeba będzie przeprowadzić ileś ustaw, które udowodnią, że warto było głosować 15 października 2023 r. Dopiero po przeprowadzeniu tych wszystkich ustaw, gdy sytuacja się ustabilizuje, będziemy mieli podejście pod następne wybory parlamentarne. Podejrzewam, że wtedy będziemy mieli wysyp zachowań „tożsamościowych”.

Czyli do wyborów prezydenckich nic w koalicji się nie zdarzy?
– Oczywiście będą wydawane jakieś okrzyki bojowe, ale nie sądzę, żeby doszło do drastycznych scen.

Rządzenie koalicyjne i jego meandry – dla nas, mających swoje lata, to sytuacja znana. Ale dla ludzi 40 minus zupełnie obca. Zaskakuje ich koalicja różnych partii i różnych programów, bo nigdy z taką się nie spotkali.
– Tu się zgadzam. Osiem lat PiS to były rządy w zasadzie jednej partii, mimo że jakieś odłamy tam się pojawiały. Wcześniej była Platforma z PSL, ale z dominującą Platformą. I rzeczywiście ludzie, którzy jeszcze smugi cienia nie przekroczyli, nie bardzo wiedzą, na czym to polega. To widać! Na zdrowy rozum każdy powinien pojąć, że jak ktoś idzie z setką konkretów, to nie znaczy, że wszystkie załatwi. Koalicjanci mogą przecież powiedzieć, że chcą czegoś innego.

Że mają inne konkrety.
– Tymczasem co obserwujemy? Wyborcy generalnie wymagają realizacji wszystkiego, co było powiedziane. Jakby nie chwytali tego, że to jest koalicja i trzeba te oczekiwania wypośrodkować. A jak dochodzi do sporów, to w ogóle jest trzęsienie ziemi!

Może to kwestia tego, że premier nie potrafi ułożyć sobie towarzystwa?
– Premier tutaj nie może działać tak jak Kaczyński ze swoją gwardią – tego zmieni, tamtego usunie i koniec. Kaczyński miał trzech ministrów spraw zagranicznych, panią Szydło wymienił na pana Morawieckiego itd. Jednak w przypadku obecnej koalicji natychmiast powstaje odczucie: lekceważą nas! Mają nas za hetkę-pętelkę! Nie można więc działać bez porozumienia. Bo gdy premier sięgnie za plecy któregokolwiek lidera i np. kogoś wyrzuci, to on, Kosiniak-Kamysz, Hołownia albo Czarzasty, we własnym środowisku staje się miękiszonem. Dał sobie jeździć po głowie!

A jeśli minister jest słaby, ciągnie wszystko w dół i każdy to widzi?
– Dlatego podobne działania wymagają rozmów. Taki jest urok tego rodzaju rządów. W Niemczech Olaf Scholz zadziałał zdecydowanie. Gdy minister finansów nie chciał dać pieniędzy, powiedział mu: panu dziękujemy. A tamten odpowiedział: to my też panu dziękujemy. I mamy wybory. Scholz zdaje się po cichu liczy, że CDU po wyborach będzie musiała zrobić z nim wielką koalicję.

Ale u nas premier może więcej. Bo dokąd Lewica może pójść, jak się zbuntuje? Do PiS?
– Raczej nie.

Czego zatem Tusk się obawia?
– Lewica do PiS nie pójdzie, ale może utrudniać. Jedną, drugą ustawę przytrzymać. Powiedzieć: my za tym nie zagłosujemy, to wymaga zmian. PSL ćwiczyło to z ustawami kobiecymi i skutecznie je przyblokowało.

A jeśli chodzi o ministrów różnej jakości?
– Problemem jest też to, że np. Polska 2050 powstała nagle, z tzw. naboru przyśpieszonego.

r.walenciak@tygodnikprzeglad.pl

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Post Nasz bareizm powszechny pojawił się poraz pierwszy w Przegląd.

Читайте на 123ru.net