Patryk Vega jest samozwańczym szaleńcem bożym i Edem Woodem w jednym. Szaleńcem na nasze czasy. "Putin" nie jest filmem w klasycznym sensie tego słowa. To jest kolejny odrębny teologiczno-filmowy "vegański" miszmasz, który trzeba oceniać w zupełnie odrębnej kategorii.