Nicola Vettori o powołaniach: Trener Lavarini był smutny, bo wiedział, że traci wartościowe zawodniczki

– To był bardzo smutny dzień. W tym dniu wyjechałem jak reszta. Byłem za drzwiami, bo rozmowa toczyła się sam na sam – trener z zawodniczką. Widziałem minę trenera oraz zawodniczek, które dostały taką wiadomość na świeżo. Nie może być inaczej. To dobrze, że są smutne. To znaczy, że bardzo im zależało na tym, żeby […]

Artykuł Nicola Vettori o powołaniach: Trener Lavarini był smutny, bo wiedział, że traci wartościowe zawodniczki pochodzi z serwisu Strefa Siatkówki - Mocny Serwis.

– To był bardzo smutny dzień. W tym dniu wyjechałem jak reszta. Byłem za drzwiami, bo rozmowa toczyła się sam na sam – trener z zawodniczką. Widziałem minę trenera oraz zawodniczek, które dostały taką wiadomość na świeżo. Nie może być inaczej. To dobrze, że są smutne. To znaczy, że bardzo im zależało na tym, żeby być i pomagać – mówił w rozmowie ze Strefą Siatkówki Nicola Vettori, asystent trenera reprezentacji Polski. 

trudne zadanie

Krzysztof Sarna (Strefa Siatkówki): Jak trudne dla was jako sztabu było wybranie tych trzynastu zawodniczek, które polecą do Paryża?

Nicola Vettori: To było naprawdę bardzo ciężkie. Bardzo ciężkie dlatego, że każda, której nie wybraliśmy, miała coś, co również mogło być potrzebne zespołowi. Podsumowaliśmy wszystko i wybór padł na te siatkarki, które obecnie są. To w naszych oczach to, co jest najbardziej potrzebne dla zespołu. Zawsze coś się ma i coś się traci. W tym przypadku nasz wybór trafił na takie zawodniczki, a nie inne. Jest oczywiście przekonanie i nadzieja, że to będzie dobry wybór.

Jaonna Wołosz powiedziała, że nie spaliście wiele nocy. 

– To prawda. Zawsze tak jest, kiedy dojdzie się do takiego momentu. Kiedy rozmawia się o tym, jak będzie wyglądała trzynastka na igrzyska olimpijskie miesiąc czy dwa miesiące o kształcie składu na turniej, to jeszcze tak nie ma. Jednak trzy-cztery dni przed ostateczną decyzją zawsze są najtrudniejsze. Czasami patrzy się na detale i szczegóły na treningach i poza nimi. Z naszej, trenerskiej strony jest bardzo trudno. Szczerze współczuję trenerowi Stefano, że musi jeszcze zakomunikować swoją decyzję dziewczyną. To może być jeszcze trudniejsze niż decyzja. 

Jak wyglądały kulisy podejmowania decyzji?

– Zawsze staramy się patrzeć na każdy szczegół, a także na każdy możliwy plus i minus każdej z zawodniczek. Podstawą oczywiście są potrzeby techniczne i siatkarskie. Jeżeli potrzebna jest bardziej obrona, czy bardziej przyjęcie, atak, czy też blok – każdy z nas ze sztabu przedstawia swoją wizje i racje, dlaczego tak, a nie inaczej. W końcu wszyscy razem dochodzimy do porozumienia, ale to trener Stefano ostatecznie podejmuje decyzję, jeśli nie ma jakiejś pewności. 

Skompletowanie której pozycji bądź powołanie której zawodniczki stanowiło dla was największe wyzwanie? Skreślenie której z siatkarek było najtrudniejsze?

– Szczerze, wszystkie. To nie tylko te piętnaście zawodniczek, które były w Szczyrku, ale również dwie-trzy siatkarki, które już tutaj nie przyjechały na przygotowanie. Wybór drugiej atakującej również stanowił bardzo trudną decyzję. Musieliśmy dużo rozmawiać i spędzić czasu, żeby wzajemnie znaleźć sposób na taką, a nie inną decyzję. To, czy decyzja była dobra, dopiero się okaże, Myślę jednak, że wszystkie dziewczyny, które nie są obecne, mogły pomóc w pewien sposób. Nie będzie jednak takiej możliwości, bo powołane zostały zawodniczki o innej charakterystyce. 

liga narodów zdecydowała

Kiedy jako sztab podjęliście decyzję, że Malwina Smarzek wygrała rywalizację z Moniką Gałkowską o miejsce w składzie?

– Po zakończeniu Ligi Narodów padła taka decyzja. Zakończyliśmy turniej w Tajlandii i czekał nas jeszcze dzień podróży. Jeszcze cały dzień po powrocie spędziliśmy w telefonach. To wtedy pojawiła się ostateczna decyzja. 

Spory dylemat na pewno pojawił się przy pozycji libero. Z jednej strony świetnie grająca przez całą Ligę Narodów Aleksandra Szczygłowska. Z drugiej strony Maria Stenzel, która wróciła do formy i choć nie rozegrała oficjalnego spotkania w tym sezonie, to w ostatnich latach była nominalną “jedynką”. Chyba nie było zatem innej możliwości jak tylko powołanie obydwóch? 

– Możliwości było dużo, bo nie zapominamy o Justynie Łysiak, która jako druga libero, w roli wchodzącej również rozegrała bardzo dobre i ważne piłki w Lidze Narodów. Oczywiście także była brana pod uwagę. Rzeczywiście jednak Aleksandra Szczygłowska miała szczególnie dobry sezon. Maria Stenzel jest lekko spóźniona z formą, ale znamy jej wartość, więc wiemy, że może być wartością dodaną dla zespołu. 

Olivia Różański jako zawodniczka rezerwowa to pokłosie tego, że wypadła na początku sezonu i nadal wraca do optymalnej formy? 

– Tak jak przy okazji każdej zawodniczki, tak i w przypadku Olivii wpływ miało kilka czynników. Na pewno ta przerwa w Lidze Narodów nie pomogła, bo przez dwa bądź trzy tygodnie była poza treningami. Nie pomógł również sezon we Włoszech, gdzie była głównie rezerwową. Wiemy jednak, że kiedy Olivia Różański jest w reprezentacji, to się transformuje i jest zupełnie inną zawodniczką. Liczyliśmy i liczymy na to. Jest ofensywną przyjmującą, którą może w razie potrzeby zastąpić nam jedną ofensywną przyjmującą, którą obecnie mamy w dwunastce. Również może zagrać jako atakująca, bo już kiedyś tak grała w Lidze Narodów. To może być swego rodzaju dżoker na dwóch pozycjach, więc również jest bardzo przydatna zespołowi. 

Malwina Smarzek powiedziała, że dzień, w którym niepowołane zawodniczki musiały opuścić zgrupowanie, był bardzo ciężki i przykry. Jak to wyglądało z pana perspektywy?

– To był bardzo smutny dzień. W tym dniu wyjechałem jak reszta. Byłem za drzwiami, bo rozmowa toczyła się sam na sam – trener z zawodniczką. Widziałem minę trenera oraz zawodniczek, które dostały taką wiadomość na świeżo. Nie może być inaczej. To dobrze, że są smutne. To znaczy, że bardzo im zależało na tym, żeby być i pomagać. Trener również był smutny, bo wiedział, że traci wartościowe zawodniczki. Trzeba jednak dokonać wyboru i wybrać te dwanaście siatkarek. Więcej nie można. Każda, która odeszła przed podaniem listy miała takie atuty, dzięki którym była na zgrupowaniu do końca. 

przygotowania trwają

Jakie nastroje panowały w waszej grupie, kiedy wylosowano grupy igrzysk olimpijskich i wiedzieliście, z kim przyjdzie wam grać?

– Nie mówię o zmartwieniach, bo teraz nie czas na to, żeby się martwić. Teraz jest czas na granie i robienie wszystkiego co w naszej mocy. Jesteśmy świadomi tego, że reprezentacje Brazylii oraz Japonii są rywalami z pierwszej półki. Nie przypadkiem te drużyny znalazły się w pierwszej czwórce Ligi Narodów. Z drużyną z Japonii wygraliśmy po raz pierwszy, od nie wiem kiedy. Na początku turnieju byliśmy też w zupełnie innej sytuacji. Uważam, że te dwa zespoły są naprawdę wśród najlepszych w rankingu i ogólnie rzecz biorąc na światowym poziomie. 

Reprezentacja Kenii jest o półkę niżej, ale jestem zdania, że wszystkie grupy są bardzo wyrównane. W każdej z nich są trzy bardzo mocne zespoły i jedna troszkę słabsza bądź taka, która daje troszkę nadziei na lepszy wynik, jak chociażby Francja w grupie A. Mało znamy Kenijek. Teraz grały w Afryce, ale nie były w komplecie. Rywalizowały również w Pucharze Challenge, ale tylko jedno spotkanie. To również duży znak zapytania. Mamy świadomość, że są jedna-dwie zawodniczki, które są na wysokim poziomie. Jedna gra w Grecji, no i te, które są znane. Reszta jest swego rodzaju znakiem zapytania.

Rozłożył pan rywali na czynniki pierwsze. Czy jednak wraz ze sztabem dokonywaliście już pierwszych analiz?

Tak, zaczęliśmy. Drużyny z Japonii oraz Brazylii mieliśmy w miarę na świeżo za sprawą gry w Lidze Narodów. Jednak również wróciliśmy do tych spotkań, żeby zobaczyć, jakie mogą być rozwiązania spróbować zakończyć te pojedynki z dobrym wynikiem. 

czas na poprawki

Na czym aktualnie skupiacie się w trakcie treningów?

– Teraz skupiamy się przede wszystkim na poprawie naszej gry. Mimo dobrych meczów również mamy lepsze i gorsze momenty i elementy. Dużo pracowaliśmy nad własnym side-outem, czyli po przyjęciu piłki. Trenowaliśmy też piłki wysokie oraz piłki od siatki po niedobrze przyjętych piłkach, a w konsekwencji rozwiązania w ataku w tej sytuacji. Pracujemy też nad drugą częścią, a więc nad break pointami. Ćwiczyliśmy nad tym, żeby nasza zagrywka była trochę agresywniejsza, a sytuacje blok-obrona dla nas bardziej rozpoznawalne. 

Współpraca na linii Stefano Lavarini – pan – siatkarki. Chyba fakt, że włada pan językiem polskim, wiele usprawnia funkcjonowaniu całej kadry. 

– Oczywiście. Staramy się używać języka angielskiego, żeby wszyscy zrozumieli w tym samym czasie. Kiedy jednak nie da się czegoś zrozumieć po angielsku albo po polsku to zawsze możemy komunikować się po włosku (śmiech). Kapitan również bardzo dobrze mówi po włosku, więc też jest się łatwo się zrozumieć. To także tyczy się Magdaleny Stysiak i Malwiny Smarzek. Trener Stefano ma czasami dużo pytań, dlaczego zawodniczki czasami robią tak, a nie inaczej. Próbuję mu wtedy tłumaczyć, że tutaj zawsze tak robiły, a ja się przyzwyczaiłem (śmiech), a może jest normalnie i on spróbuje to zrozumieć, że jeżeli jest coś, co oczywiście nie spowoduje problemów zespołowi, to próbuje to rozumieć.

ostatni sprawdzian

Ostatnim sprawdzianem przed igrzyskami będzie Memoriał Agaty Mróz-Olszewskiej.Z jaką koncepcją przystąpicie do tego turnieju? Będziecie stawiać na pierwszą szóstkę, czy będzie jeszcze dochodzić do rotacji i testów poszczególnych ustawień?

– Nie rozmawialiśmy się jeszcze w szczegółach o tym ze sztabem. Oczywiście mamy tylko trzy mecze, żeby przygotować się do pierwszego starcia na igrzyskach olimpijskich. Uważam jednak, że w większej mierze testowany będzie pierwszy skład i wszystkie ewentualne adaptacje, które będą potrzebne do pierwszego składu. Mam na myśli podwójną zmianę, zmianę przyjęcia, zmianę w ataku i zmianę w bloku, a więc wszystkie możliwości, które również będą nam potrzebne na igrzyskach olimpijskich. 

Pierwsza szóstka jest już zamknięta? Czy będzie ona wyglądać tak jak w turnieju finałowym Ligi Narodów?

– Pierwsza szóstka nigdy nie jest zamknięta. Powiedzmy, że mamy jednak w głowie szóstkę, która na treningach gra ze sobą najwięcej czasu. Ta szóstka jest rzeczywiście bliska tej z turnieju finałowego. Też nie było jednej szóstki, bo dochodziło do zmian, przede wszystkim na przyjęciu, ale później też na środku. Tak naprawdę będziemy starać się korzystać z dziewczyn, które w danym momencie będą w najlepszej formie. 

Po ogłoszeniu powołań pojawiło się wiele komentarzy mówiących o tym, że Aleksandra Szczygłowska bądź Maria Stenzel będą wchodzić na trzy ustawienia do linii przyjęcia. Mógłby pan zdementować, czy taki ruch jest możliwy?

– Na pewno jest to jedna z możliwości. Pomogło to w Lidze Narodów z Justyną Łysiak, która weszła do przyjęcia za jedną z przyjmujących. To także jest opcja, którą rozważamy.

 

Zobacz również:
Wołosz jasno o sukcesie w igrzyskach olimpijskich: Każdy wygrany mecz nim będzie

Artykuł Nicola Vettori o powołaniach: Trener Lavarini był smutny, bo wiedział, że traci wartościowe zawodniczki pochodzi z serwisu Strefa Siatkówki - Mocny Serwis.

Читайте на 123ru.net